Daaaawno mnie tu nie było. Studia medyczne to nie jest coś, co pozwalałoby na choćby minutkę oddania się "sztuce". Wieczne drugie i trzecie terminy, godziny w prosektorium, ślęcząc nad rozpłatanymi, hojnie skropionymi formaliną zwłokami i nawał skryptów, spod których nie widzę własnych ubrań... No, dziś odbył się ostatni etap egzaminu z anatomii, ustny. Oczy moje prosektorium nigdy nie zobaczą. Ręka moja w najbliższym czasie skalpela i pęsety nie dotknie. Żyjmy długo i szczęśliwie. Zjednoczmy się w jedną wielką Mackę.