moje koty :D Starszy miał duszę wojownika, na wszystko rzucał się z pazurami i kłami: na myszy, szczury, moją siostrę, psa. Często z tych walk wracał ze złamaną łapą, pół odgryzionym ogonem, potarganymi uszami i pociętym pyszczkiem. Dorobił się w końcu miny mordercy, któremu lepiej zejść z drogi, gdy spotka się go w ciemnym korytarzu. Pewnego dnia wyszedł i już nie wrócił... Wierzę, że wędruje gdzieś teraz po świecie, bohater, który kiedyś uratuje świat...
Drugi kot okazał się pieszczochem z pieprzykiem a la Monroe, preferującym wygodny kocyk lub czyjeś kolanka. Anielskimi oczkami zniewala wszystkich, nawet psa, z którym żyje w braterskiej zgodzie. Jeden z niewielu kotów, który uwielbia wodę. Definitywnie szota...