Niby zdałam wstępny egzamin teoretyczny na prawko... ale tak jakoś w ogóle mnie to nie ruszyło... :< To już drugi dzień mojej depresji która za ch**a nie chce się ode mnie odczepić... Próbowałam już nawet siłą woli przenieść ją na kogoś innego siedząc w tramwaju... niestety było trochę jak z "przeklętym wirem inferno" w "Nocnym Patrolu" Siergieja Łukjanienko... Po prostu czułam jakby wracała, zupełnie jak wierny pies... Cwana cholera, nie ma z nią łatwo, nawet durne prace mi psuje... >.> Ehh... dobra, wyżaliłam się.
O, a to jest Anton, ale wszyscy którzy znają tego psa na ładne dupy, wiedzą że ostatnią głupotą byłoby zdrabniać go Antek, a to z tej prostej przyczyny, że mimo nieomylnie bystrego i inteligentnego wyglądu, preferuje on raczej mało moralne i etyczne rozwiązania nawet takich, błahych problemików. Tak więc, zamknięcie pechowego delikwenta w prowizorycznej "trumnie" i wrzucenie go do rzeki z porządnym dla pewności balaścikiem, byłoby całkiem humanitarnym w jego oczach gestem. Dlatego dla właśnie, bez zbędnych formalności, nazywać go jest lepiej tak, jak wszyscy go nazywają zarówno w podziemiach jak i na mieście, po prostu: Puma. Nie ma to być ksywka wielkiego bosa. Ani oryginalna, ani groźna. Jednakże w zupełności oddaje ona zarówno osobowość jak i chore zamiłowanie do tych zwierząt(jedną, o dumnym imieniu Borys, sprawił sobie na Święta pod choinkę). Jest niestety słabo postawionym Oc'em, a to dlatego że długo to on nie zagościł nawet na stronach mojego opowiadania, choć faktem pozostaje że zdążyłam go przez ten krótki czas naprawdę polubić i smutno mi z tego powodu... Ehh, takie życie.
Lashana
Cholerne piórko! >.< Aaaaargh! Zaraz coś rozwalę! D:<