Miałam/mam trochę dramatyczne przejścia dziś, bo okazało się że pojedyncze mole spożywcze w naszej kuchni to całkiem spoko ziomki. Coś mnie podkusiło żeby spojrzeć na sufit i ehhehh mamy nową cywilizacje pełzających koleżków. Większość powciągałyśmy odkurzaczem i spryskałyśmy wszystko wodą z octem, ale kokonów się nie dało zerwać więc czekamy na narodziny, żeby móc je dalej mordować.
A tak serio to bezradność mocno i jak ktoś ma jakieś skuteczne metody na mole spożywcze, to ja chętnie zasięgnę rady, bo już chciałam wzywać zawodowych bugbustersów
Cały czas mam wrażenie że coś po mnie łazi (super creepypasta)