by Sonne
Next by Sonne | Previous by Sonne |
Nie mogę wytrzymać.
Przyznaję, nie lubię, kiedy ludzie mi bliscy wykazują straszną ignorancję, jeśli chodzi o sztukę. Zbyt poważnie to odbieram, zbyt emocjonalnie do tego pochodzę i reaguję bezsensownym płaczem. Ale jeszcze bardziej mnie smuci to, że z powodu moich głupich reakcji mama i siostra z rana się pokłóciły. Mama powiedziała siostrze coś, co mi się bardzo nie spodobało, jakby sugerowała jej, że jest gorsza ode mnie tylko dlatego, że się sztuką nie interesuje. Nie powiedziała tego wprost - ale siostra tak to odebrała. Czuję się teraz cholernie głupio, bo odnoszę wrażenie, że gdybym nie była taka przewrażliwiona na punkcie samej siebie, gdybym nie odbierała tych uwag tak osobiście, to do tego wszystkiego w ogóle by nie doszło.
Na domiar złego jak powiedziałam mamie, co o tym myślę (najłagodniej jak potrafiłam), i że nie powinna tak do mojej siostry mówić, to zaczęła się kolejna bezsensowna dyskusja, która przekształciła się w kłótnię. Chciałam stanąć w obronie siostry, ale nie urazić przy tym mamy, mając nadzieję, że zrozumie swój błąd i to, że ja czuję się z tym bardzo źle. Nie chcę, żeby siostra czuła się gorsza ode mnie z tak błahego powodu, bo nie jest gorsza. Jest ode mnie zupełnie inna, ale nie gorsza. A zamiast przekonać mamę, doprowadziłam do tego, że obie znalazłyśmy się na skraju - z tymże mama na skraju wściekłości i żalu do nas, a ja na skraju psychicznego wyczerpania i bezradności. Miałam naprawdę strasznie myśli, których ciągle się boję. Nie chcę tak żyć. Nie chcę, żeby mama kłóciła się z moją siostrą z mojego powodu. Wystarczy już tych pieprzonych podziałów w rodzinie.
Czuję się cholernie winna i bezsilna. I bardzo niezrozumiana. Potrzebuję czyjejś bliskości, ale nie mam w Gdańsku ani jednej naprawdę dobrej koleżanki. Nie mam się teraz do kogo przytulić. Nie mam w ogóle co z sobą zrobić.
Chcę, żeby ten stan zakończył się jak najszybciej.
Comments
Sonne
Kurde, u wszystkich coś niefajnego się dzieje, u jednej z moich Choler też :c Jakiś taki czas kiepski widać dla wszystkich.Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to ja właśnie czuję się winna, bo do tych kłótni by nie doszło gdybym była normalnym człowiekiem i nie przejmowała się tym, że kogoś po prostu "Dama z łasiczką" nie interesuje i nie chce jej zobaczyć już nawet nie z jakiejś superpasji, ale z samej ciekawości, mimo że ma ją pod nosem. Nie wiem, kto tu najbardziej cierpi, czy ja, czy siostra, czy mama - może wszystkie tak samo. Chciałam dobrze, chciałam wziąć sprawy w swoje ręce jak dorosły człowiek i pokazać, że też mam czasem rację, że potrafię przekonać logicznymi argumentami i tak dalej, bez bezsensownych sprzeczek. A i tak mama tego nie zrozumiała, mimo że wydawało mi się, że jest jedną z najlepiej rozumiejących mnie osób...
Też mam taką nadzieję, bo nic mi nie wychodzi, ołówki wypadają mi z rąk, wiedza nie wchodzi do głowy, i mimo ogromnej potrzeby wyładowania się nie umiem nic zrobić poza emowaniem :c Po prostu odczekam do jutra, może będzie bardziej normalnie (zwykle pomaga). A teraz przejdę się do sklepu, może troszkę ochłonę. No i obym nie musiała Wam w czwartek zawracać głowy swoimi problemami ^^'
Dzięki <3
ashy
oj tak, wszędzie jakoś tak ...:c śmiesznie mam bo jedna z moich koleżanek ma rodziców nadopiekuńczych którzy na nic jej nie pozwalają i w ogóle mają pretensje, że śmie o cokolwiek pytac (tak przesadzam) a druga takich, że owszem rób co chcesz tu masz pieniądze, ale jak wraca nocą z warszawy i chce żeby ktoś ją odebrał to 'hmmm sama pojechałaś? to i sama wrócisz' :/ nie wiadomo co lepsze, wszyscy z wszystkimi się kłócą i dupa.dlatego ja nigdy nie chcę przekonywac nikogo logicznymi argumentami - jak tylko mogę unikam wszelkich dyskusji (często się przeradzają w kłótnie) a jak już się w coś wplączę wycofuję się jak tylko mogę. też kiedyś nie mogłam zrozumiec jak ludzie mogą byc tak zimni i bez serca i próbowałam ojca przekonywac, że przecież zabijanie zwierząt jest okrótne, skoro da się normalnie życ bez mięsa i takie tam. kończyło się na tym że ja zbulwersowana jeszcze bardziej niż przed rozmową ryczałam w swoim pokoju/łazience a ojciec był zadowolony bo postawił na swoim... (kurde przecież przez te ciągłe kłótnie jestem pacyfistką, niczego NICZEGO nie da się tak rozwiązac)
ale teraz to ja tobie zawracam głowę moimi ***** więc nie ważne, życzę aby zadziałało i przeszło i fokle :)
Sonne
Ajajaj D: No ja też długo, jeszcze w liceum, miałam tak, że nie mogłam robić wielu rzeczy, a jak chciałam się spotkać z jednym chłopakiem, co go przez internet poznałam, to były ostre kłótnie :CJa akurat nigdy nie miałam problemów z mięsem, ale podejrzewam, że gdybym była wegetarianką (w sensie - zaczęłabym być nią mając np. ok. 15 lat), to też byłoby u mnie ciężko. Ale cóż, u mnie jest raczej odwrotnie - właściwie w ogóle nie jem owoców (poza jabłkami) XD I do dziś ludzie, włącznie z rodziną, nie mogą tego pojąć.
Noł problem! Jak ja marudzę, to i Ty możesz. Zresztą, już się lepiej czuję, z mamą normalnie rozmawiam, tylko z tą siostrą nie wiadomo. Zadzwonić będę do niej musiała za dwa dni czy cuś, może jej też przejdzie :c
Lashana
Nie jest w cale źle być przewrażliwionym, jeśli to u ciebie naturalne to przecież, właśnie rodzina powinna to najlepiej rozumieć.Może się mylę, jeśli tak to przepraszam. Też nie mam zbyt normalnej rodziny. Nie mam prawdziwego rodzeństwa, jedynie dwójkę przyrodniego którego naprodukował ojciec z nową żoneczką po rozwodzie z moją matką.
Ech, sama czuję się dość nieprzyjemnie w obecnej sytuacji, do której teoretycznie powinnam być już z dawien dawna przyzwyczajona.
Od dziesięciu lat mieszkam z nowym nią i jej nowym mężem, ale szczerze mówiąc z każdym kolejnym rokiem relacje moje i "wujka" zdecydowanie się pogarszają. A odkąd wprowadziliśmy się do nowego domu, całkowicie się pochrzaniło. Jak nie kłótnie w powodu spłaty rat, to z mojego. Dochodzi do tego zawsze kiedy skończą mu się argumenty, a moja matka niestety po porostu nie potrafi odpuścić nawet kiedy trzeba. Później to ja czuje się najgorzej, bo zawsze niemal są pewni że tego nie słyszę, a cisza między tą dwójką potrafi trwać nawet trzy tygodnie...
Dlatego jako że jestem już dobrze obeznana, powiem ci tylko tyle: musisz się trzymać!Nie wolno ci wpadać w histerię i brać na siebie całej tej odpowiedzialności, bo to niszczy od środka. W twojej sytuacji nie jest jeszcze tak źle, zawsze możesz przecież porozmawiać z siostrą :) A jeśli nie to widać że jesteś dość uczuciowa jeśli się nie mylę. Dlatego nie bierz złego przykładu z takich nieudaczników emocjonalnych jak ja i wypłacz się w poduszkę. możesz w nią krzyczeć aż zabraknie ci sił :) Z tego co widziałam, to pomaga.
Lashana
Przyzwyczaiłam się... Cóż, jest jak jest, chcę po prostu w miarę możliwości jak najszybciej się wynieść z domu, coś mi się wydaje że dla nich tak będzie lepiej ^^'' Całe szczęście jeszcze tylko klasa maturalna ^^To dobrze :)
Spoko ;> Będę.
Evelyn
Kłótnie w rodzinie to normalna rzecz, nie ma takiej rodziny, w której nie byłoby kłótni, ale jak to rodzina - wszyscy sobie po krótkim czasie wybaczają, więc myślę, że nie musisz się o nic martwić, skoro z mamą już normalnie i spokojnie rozmawiasz i nie jest zła, to myślę również, że jak zadzwonisz do siostry też będzie wszystko ok : ) Z siostrą powinnaś o tym trochę podyskutować, poprzytulać się na zgodę i normalnie na spokojnie porozmawiać, bo siostra to nie jak koleżanka co się obrazi na zawsze i dupa :D Także niczym się nie martw myśl pozytywnie, głowa do góry :) Rozmowa jest najlepsza na takie sytuacje.Evelyn
Jeśli rzeczywiście będzie obrażona na mamę, to wyjaśnij siostrze, że mama jednak nie postąpiła słusznie, mówiąc w pewien sposób, że siostra jest od ciebie gorsza, jednak nie powinny żyć w niezgodzie z takiego powodu. Obie powinny się przeprosić, porozmawiać i każda sobie nawzajem wybaczy, o to się nie martw :) Dobrze wiem o czym mówisz, bo u mnie nie raz były takie sytuacje i nie raz dochodziło do tego, że również płakałam, myślę, że jestem zbyt wrażliwa i za bardzo się wzruszam, jednak nie pozwalam nigdy na to, żeby moja kłótnia z mamą i to całe obrażanie się trwało nie wiadomo ile czasu. Szczególnie dbam teraz o dobry stosunek z mamą po tym co przeżyła z moim ojcem, jak robił jej codziennie po pięcio-godzinne awantury i zdarzało się również, że wyskakiwał na nią z pięścią. Teraz już nim nie mieszkam, rodzice się rozwodzą i naprawdę mam teraz spokój, mama również, jednak gdyby ojciec dowiedział się gdzie mieszkamy nie dałby nam spokoju, zresztą nigdy nie byłam z nim blisko i nie tęsknię za nim :( Przepraszam, że się tak wyżalam :CSonne
Nie ma problemu! Widzę, że czasem muszę się sama powyżalać, żeby i Wam troszkę ulżyło (bo takie wygadanie się zawsze troszkę pomoże).Myślę, że w Waszej sytuacji to bardzo dobrze, że Twoja mama zdecydowała się na odejście od taty - rozwód jest przykry, ale na pewno lepszy, niż marnowanie życia z kimś, po kim nie wiadomo, czego się spodziewać. Tak jak napisałaś, ważne, żeby teraz trzymać się blisko mamy i wspierać ją, choćby nawet zwykłą obecnością i przytuleniem jej od czasu do czasu. Więc trzymajcie się i nie poddawajcie! ^^
Z osobistych dygresji dorzucę, że moja mama sobie chwali to, że jest teraz sama xD (Chociaż powód rozwodu był inny - niedogadywanie się i zdrada ze strony taty) Zresztą, jak przebywam czasem dłużej z tatą (teraz niedawno na wyjeździe do Niemiec), to stwierdzam, że moi rodzice nawet do siebie nie pasują XD
No i dzięki :)
Evelyn
Dziękuję C: Moi rodzice też do siebie nie pasują, gdyż moja mama jest odpowiedzialna i to bardzo, kocha mnie i mojego brata, zrobi dla nas wszystko, natomiast ojciec niedawno wyznał mojej mamie, że ma swoje dzieci gdzieś :( Nigdy nie byłam z nim na tyle blisko, żeby teraz za nim tęsknić i mieć chęć spotkania się z nim, owszem kocham go jak ojca, ale przez cały ten czas, kiedy był z moją mamą, to było dla mnie coś złego, bo nie pamiętam dnia, w którym nie trzymałby piwa w ręku. Żałuję, że los tak się potoczył, ale kocham go, chociaż nas ranił.Jeśli twoja mama jest szczęśliwa w obecnej sytuacji, to niech tak zostanie i niech nie zaprząta sobie głowy, bo teraz ważne są dla niej jej dzieci :)
I kurde, co to się dzieje, ile to już rozwodów jest na świecie :|
Sonne
Te rozwody to jakaś straszliwa plaga D: Pół biedy, jak to są rozwody w wyniku jakiś patologicznych sytuacji w rodzinie typu alkoholizm czy bicie (tzn. nie pół biedy, bo to też źle) - ale strasznie mnie irytują rozwody z powodu zdrady. Ludzie z byle powodu rozpieprzają sobie życie nawzajem, nie umieją się w ogóle porozumieć i dochować wierności. To jest strasznie przygnębiające. Jeszcze przypomina mi się taka sytuacja - w 2007 roku była masa ślubów 7 lipca (taka fajna data, szczęśliwa). Po roku czasu 25% małżeństw zawartych tego szczęśliwego dnia 07.07.07 było już po rozwodzie... -_-Evelyn
Czasem tak myślę, że związki w tych czasach są niczym innym jak tylko nieudaną decyzją :| Wystarczy spojrzeć nie tylko na małżeństwa, ale i na tych młodych ludzi, którzy ze sobą chodzą. I w wielu przypadkach jest tak, że są ze sobą, bo tak, bo nie mają partnera i fajnie by było jakiegoś mieć, byle kogo, żeby po prostu mieć. Irytujące.Sonne
Dlatego właśnie boję się związków. Co prawda wiem, że tak nie zawsze jest - moja przyjaciółka jest ze swoim chłopakiem już od klasy maturalnej, Achaja ze swoim też o ile mi wiadomo jest jeszcze dłużej. Ale mimo wszystko boję się, że ja kogoś pokocham, oddam mu niemal całe swoje serce, a on mnie kiedyś po prostu zostawi (chociaż boję się też tego, że mogę tego kogoś kochać niewystarczająco mocno i skupiać się przede wszystkim na sobie i tworzeniu, zaniedbując tą drugą osobę - ale to temat już na inną dyskusję). Jeśli miałabym czegoś takiego doświadczyć, to już wolę być całe życie sama i kupić sobie psa albo kota...Evelyn
Tu już chodzi i właściwą decyzję. Jeśli naprawdę mocno kogoś kochasz, a ta osoba odwzajemnia tak samo twoje uczucie, to jest bardzo możliwe, że związek długo przetrwa i w takich związkach para myśli o sobie nawzajem, jedna osoba robi dla drugiej wszystko, bo ją kocha, tak samo druga osoba robi wszystko dla tej pierwszej i no problem, kwiaty słoneczniki :) Natomiast myślę, że związki stworzone ze zwykłej desperacji to żadna przyszłość. Gdy jedna osoba stara się w związku bardziej, a tej drugiej nie zależy, to nie widać szczególnej nadziei na przetrwanie takiego związku. Przynajmniej tak myślę. To wszystko zależy od dobrej decyzji i od uczuć. Ja nie wiem również sama, czy kiedyś będę miała chłopaka, jak na razie się do tego nie palę i nie chcę być taka jak niektóre dziewczyny w moim wieku, że wielka popisówa przed kolegami, sweet foteczki i kto wie co jeszcze. Sądzę, ze mam dobry kontakt z kolegami z mojej klasy, nie zachowuję się jak idiotka, ani tak, żeby tylko zwrócić na siebie uwagę, przez co w tych czasach coraz bardziej wątpię, że przez to, że jestem sobą nie będę miała chłopaka. Czy to jest normalne?Sonne
"Natomiast myślę, że związki stworzone ze zwykłej desperacji to żadna przyszłość."Z tym się absolutnie zgadzam :) Patrząc na te wszystkie statystyki dochodzę też do wniosku, że ludzie zbyt szybko podejmują decyzję o wzięciu ślubu. Kierują się jakimiś chwilowymi impulsami, a potem są tragedie...
Ja nawet jakbym chciała mieć chłopaka bardzo-bardzo, to za bardzo nie mam wyboru - na moich studiach chłopaków można policzyć na palcach jednej ręki, a jesteśmy jako historycy sztuki jesteśmy odizolowani od reszty świata XD A co do Twojego bycia sobą - myślę, że kiedyś to się opłaci, bo z tego co mi wiadomo, chłopaki z czasem dojrzewają (trudno powiedzieć - mało chłopaków znam ^^') i wolą normalne dziewczyny. Chociaż ja też byłam sobą w zeszłym roku i chyba dlatego jednego chłopaka, co mi się podobał, troszkę wystraszyłam XD Ale jestem okropnym typem egocentryka, więc muszę jeszcze nad sobą popracować ^^'
ashy
u mnie w domu też ciągłe kłótnie :/. a najdziwniejsze, że zdaje mi się, że to ja się tym najbardziej przejmuję chociaż staram się nie brać w tym udziału i wolę nic już nie mówić, założyć słuchawki na uszy i się 'odciąć', pf ale co mi to da, to boli mimo wszystko :/mam nadzieję, że ci szybko minie i wszystko się ułoży, a jak się spotkamy to miło czas spędzimy i będzie dobrze. trzymaj się <3