Syzyfowy Ikar by Moonkey
Next by Moonkey | Previous by Moonkey |
Syzyfowy Ikar
~~~
Zamknięty w ciasnej klatce umysłu,
zniewolony nałogami, krztuszę się.
W koło przecież tyle światła,
więc dlaczego gości mnie mrok.
Wystawiam rękę przez zardzewiałe kraty.
Dotyk piękna przelatuje przez me zwoje.
"Gdyby tak dostać się na drugą stronę"
Cichy głos nadziei szepce mi do ucha.
Ile to już razy chciałem zburzyć ten mur!
Ile z moich skrzydeł wyszarpałem piór!
Pod kopułą szarej egzystencji,
zatrzymał się czas.
Złota aleja gdzieś dobrze ukryta,
ale znajdę ją by uwolnić się stąd.
Paznokcie naiwności odrywają się od rąk,
wydrapując swoją drogę do wolności.
Choć bezsilność od dawna stała się moją matką,
bo tylko ona karmi mnie bezinteresownie.
Porzucę to zagniłe gniazdo
by rozwinąć swoje skrzydła lub roztrzaskać się na śmierć
Ile to już razy chciałem zburzyć ten mur!
Ile z moich skrzydeł wyszarpałem piór!
Pod kopułą szarej egzystencji,
zatrzymał się czas.
cml
chyba mamy zwyciezce